Zostawiła igłę w zębie

Pani Helena leczyła się w jednym z kieleckich prywatnych gabinetów dentystycznych. W 2009 roku pacjentka zgłosiła się tam na leczenie kanałowe zęba. Po wizycie zaczęła odczuwać silne bóle, na które nie pomagały antybiotyki. – Zaczęło mnie bardzo boleć, czułam, że coś jest nie tak – opowiada Pani Helena "Gazecie Wyborczej".

Po kilku miesiącach nieustannego bólu Pani Helena zdecydowała się pójść do innego dentysty. Ten stwierdził, że stan zapalny jest tak rozległy, że ząb trzeba usunąć. Po tym zabiegu dentysta wyjął pacjentce z dziąsła kawałek złamanej igły. Pacjentka poprosiła po zabiegu o dokumentację medyczną – jednak jej nie otrzymała. Prosiła także o zdjęcie RTG oraz dokumenty z zabiegu przeprowadzonego w gabinecie, w którym leczyła ząb kanałowo – niestety, tu również została odprawiona z kwitkiem.

Po całym zajściu Pani Helena zgłosiła więc sprawę do rzecznika praw pacjenta oraz rzecznika odpowiedzialności zawodowej Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej.

Rzecznik praw pacjenta wysłała do dentystki pismo, w którym stwierdziła naruszenie prawa pacjentki do uzyskania dokumentacji medycznej. Podobne pismo przesłała do dentystki także Świętokrzyska Izba Lekarska.

Sprawa w końcu trafiła do kieleckiej prokuratury i obecnie prowadzone jest postępowanie o możliwy błąd w sztuce lekarskiej.

– To dla mnie bardzo przykra sprawa. Pierwsza tego typu w mojej karierze, a jestem lekarzem od początku lat 90. Pacjentów staram się zawsze leczyć jak najlepiej – zapewnia GW dentystka.

KL

źródło Gazeta Wyborcza