Studenci zostali poszkodowani? Wywiad ze studentką V roku
– Program studiów jest dość przeładowany, nawet w normalnym trybie nauczania ciężko jest wyrobić pewne normy, dlatego to budzi moje największe obawy – czy da się nadrobić praktyczny materiał w ograniczonym czasie? Jak będą wyglądały zajęcia, dostępność do środków ochrony osobistej? – mówi w rozmowie z Dentonetem Marta Gruchała, która w października rozpoczyna piąty rok studiów stomatologicznych na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Zapraszamy do lektury wywiadu, w którym rozmawiamy o trudnej edukacji w czasach pandemii. Jak widzą to studenci?
Dlaczego zdecydowałaś się na studia stomatologiczne? Skąd taki wybór i jak ten wybór oceniasz już po kilku latach edukacji?
Ilekroć ktoś zadaje mi to pytanie – nie bardzo wiem jak na nie właściwie odpowiedzieć. Na wybór studiów złożyło się wiele czynników. Do tych ważniejszych na pewno zaliczał się fakt, że to naprawdę potrzebny i dający satysfakcję zawód, w którym efekty pracy są stosunkowo szybko widoczne. Jest takie powiedzenie: „smile is the best thing you can wear”, jest to coś, co zwraca naszą uwagę przy pierwszym kontakcie w największym stopniu, a możliwość uszczęśliwiania ludzi poprzez podarowanie im zdrowych, pięknych uśmiechów jest tym, co chciałabym w przyszłości robić. Daje to niesamowitą energię do działania. Drugim, równie ważnym powodem, który skłonił mnie do podjęcia takich studiów to stabilność zawodu i brak monotonności pracy, przy jednoczesnej możliwości dalszego kształcenia się. Trzeba pamiętać, że każdy pacjent i każdy przypadek jest inny, wymaga czasami zastosowania niestandardowych rozwiązań, „pogłówkowania”. Z perspektywy czasu nadal trzymam się opinii, że to był dobry wybór, choć uważam, że zweryfikuje to dopiero praca po zakończeniu studiów.
Z jaką dziedziną stomatologii chciałabyś związać swoją zawodową przyszłość?
Szczerze mówiąc, chyba łatwiej nam, studentom, powiedzieć z czym „NIE” chcielibyśmy wiązać naszej przyszłej ścieżki zawodowej. Na tym etapie chciałabym móc „dotknąć” każdej specjalności, żeby się właściwie ukierunkować, a niestety pandemia skutecznie nam to utrudniła.
Jakie uczucia towarzyszą dziś studentom? Jesteśmy na progu kolejnego roku akademickiego, gdzie wciąż nie wszystko wiadomo w temacie organizacji nauki. Pojawiają się szczątkowe informacje, np. o łączeniu zajęć zdalnych i stacjonarnych. Chciałbym poznać opinię Twoją, ale też Twoich znajomych. Jakie panują w Twoim środowisku nastroje?
Niepewność, niepewność i jeszcze raz niepewność. Bez wątpienia każdemu z nas towarzyszy dzisiaj takie uczucie i miliony pytań pozostających bez odpowiedzi. Fakt, że nie bardzo wiemy jak funkcjonować będzie uczelnia, jakie będą zasady zaliczeń i czy odnajdziemy się w nowej rzeczywistości po tak długiej przerwie, nie ułatwia nam psychicznego nastawienia się na nowy rok akademicki. A wszystko to generuje stres, którego i tak mamy już w nadmiarze. Część z moich znajomych pozostaje jednak optymistami i cieszy się na możliwość powrotu, szczególnie ci, dla których nauka w domu była zbyt rozpraszająca. Jednego jesteśmy jednak pewni – ten rok będzie inny od pozostałych i na to trzeba być przygotowanym.
Poprzedni rok akademicki zakończył swój znany z poprzednich lat tryb już w marcu. Jak wyglądała nauka od marca do czerwca/lipca?
Marzec był chyba najtrudniejszym dla nas miesiącem. Zostaliśmy dosłownie zbombardowani tysiącem informacji, maili od prowadzących, jednocześnie próbowaliśmy możliwie jak najszybciej nauczyć się obsługiwać platformy do nauczania zdalnego i przestawić do nauki w domowym zaciszu. Wszystko odwróciło się o 180 stopni. Jeśli ktokolwiek myśli, że nauka zdalna była dla nas jedynie ułatwieniem to bardzo się myli. Siedzenie przed ekranami komputerów od rana do wieczora było dużo bardziej męczące niż zajęcia odbywające się w normalnym trybie. Wielu moich znajomych miało wrażenie, że ilość materiału do przyswojenia wzrosła nieproporcjonalnie, a to dlatego, że starano się zmobilizować nas do nauki i zastąpić brak zajęć praktycznych. Z miesiąca na miesiąc było jednak coraz łatwiej, zaczęliśmy się przyzwyczajać, było wiadomo „ z czym to się je”. Okres sesji był również dosyć stresujący ze względu na inną formę zdawania egzaminów. Uważam, że mimo wielu wyzwań i przeciwności zarówno my-studenci, jak i władze uczelni koniec końców poradziliśmy sobie w tym ciężkim dla wszystkim okresie.
Czy masz wrażenie, że w związku z edukacją w czasach pandemii coś umknęło? Że trzeba będzie coś w najbliższym roku akademickim nadrobić z minionej wiosny? Stomatologia to przecież, poza ogromną wiedzą teoretyczną, mnóstwo praktyki i zdolności manualnych. Jak wyglądały zajęcia praktyczne?
Bez wątpienia studenci zostali „poszkodowani” brakiem możliwości normalnego uczęszczania na zajęcia, co szczególnie dało się odczuć studentom ostatnich lat. Tak jak wspomniałeś, stomatologia to przede wszystkim praktyka, a tej zdalnie i przy braku odpowiedniego sprzętu i materiałów nie da się nauczyć. Oczywiście, staraliśmy się choć w minimalnym stopniu zastąpić takie zajęcia poprzez oglądanie warsztatów online czy organizowanie webinarów praktycznych. Nie da się tego jednak porównać do codziennego, bezpośredniego kontaktu z pacjentem. Tak naprawdę w okresie wakacyjnych praktyk powróciła możliwość stosunkowo normalnej , choć w niektórych miejscach obarczonej sporymi obostrzeniami, pracy.
Czy masz obawy związane z nauką w roku 20/21?
Program studiów jest dość przeładowany, nawet w normalnym trybie nauczania ciężko jest wyrobić pewne normy, dlatego to budzi moje największe obawy – czy da się nadrobić praktyczny materiał w ograniczonym czasie? Jak będą wyglądały zajęcia, dostępność do środków ochrony osobistej? Czy dam radę po tak długiej przerwie przestawić się na normalny tryb nauczania? – to są pytania, które nie tylko mi zaprzątają w tej chwili głowę. Wychodzę jednak z założenia, że nie możemy dać się zwariować, liczę na to, że pomimo trudności wszyscy wspólnie damy sobie radę.
Na początku pandemii wiele gabinetów zawiesiło działalność, dziś takiej sytuacji już raczej nie ma. Ale skutkiem ogólnonarodowej paniki przez pewien czas było to, że część pacjentów w obawie o własne zdrowie (tu paradoks) nie odwiedzała później praktyk dentystycznych. Jak myślisz, czy pandemia zmieniła lub zmieni polską stomatologię?
W jakimś stopniu na pewno pandemia przyczyniła się do wprowadzenia pewnych zmian. Najbardziej dało się to odczuć na samym początku, drastyczny wzrost poziomu cen maseczek, rękawiczek, który notabene utrzymuje się do dziś, zmusił wielu właścicieli praktyk do podniesienia cen usług, co spotkało się z dużym niezadowoleniem ze strony pacjentów. Poza tym konieczność zaprzestania leczenia ze względu na zamknięte gabinety czy ograniczona dostępność lekarzy również stanowiła poważny problem. Mam jednak wrażenie, że sytuacja już nieco się uspokoiła. W części gabinetów nadal obowiązują obostrzenia, zmniejsza się liczbę przyjmowanych pacjentów, zwraca się szczególną uwagę na zachowanie wszystkich możliwych środków bezpieczeństwa, dezynfekcję całych pomieszczeń po każdym przyjętym pacjencie, ale w innych miejscach właściciele ograniczają się tylko do pomiaru temperatury pacjenta i wymagają wypełnienia przez niego ankiety epidemiologicznej. I to wszystko. Nie dziwi mnie to szczególnie, wielu z nich nie może sobie pozwolić na tak długą przerwę w pracy, utrzymanie gabinetu wiąże się przecież z ogromnymi kosztami. Z perspektywy pacjenta jest podobnie – przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. O ile początek pandemii wiązał się z trudnościami, wielu pacjentów starało się unikać wychodzenia z domu, tak teraz nie zauważa się znacznego spadku chętnych do podjęcia/kontynuacji leczenia. Może taki problem istnieje jeszcze wśród osób starszych, mniej odpornych, ale nie jest to aż tak nasilone jak jeszcze kilka miesięcy temu.
Dziękuję za rozmowę i życzymy powodzenia w nadchodzącym roku akademickim!