Szkolne sklepiki bez lizaków i batoników
Szkolne sklepiki bez lizaków i batoników
Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia od 1 września w szkolnych sklepikach będzie mogła być sprzedawana tylko zdrowa żywność. Oznacza to, że z półek sklepów zniknie cała gama śmieciowych przekąsek, a ich miejsce zajmą zdrowe, lekkostrawne produkty.
Wprowadzenie przepisów regulujących żywienie w szkołach wymusza na sklepikarzach drastyczną zmianę asortymentu. Na liście zakazanych produktów znalazły się m.in. fast-foody, zupki instant, słone przekąski, chipsy, popcorn, słodkie przegryzki (np. batoniki, wafelki z masą), owocowe soki z dodatkiem cukru i sztucznych barwników oraz napoje energetyzujące. W to miejsce sklepikarze muszą wprowadzić kanapki z pełnoziarnistego pieczywa, świeże lub suszone owoce, sałatki na bazie warzyw i owoców, produkty mleczne z niską zawartością cukru, napoje owocowe o niskiej lub obniżonej zawartości soli bez dodatku słodzików i cukru, wody mineralne, koktajle owocowe i owocowo-warzywne oraz przygotowywane na miejscu napoje, np. herbatę lub kawę zbożową.
Według nowych przepisów kontrolę nad asortymentem szkolnych sklepików będą sprawowali dyrektorzy szkół. W przypadku, gdy kontrola sanepidu ujawni złamanie przepisów, mandat w wysokości od tysiąca do pięciu tysięcy w pierwszej kolejności dostanie dyrektor szkoły, w drugiej – przedsiębiorca.
To będzie koniec szkolnych sklepików?
W opinii większości dyrektorów szkół wymagania Ministra Zdrowia są nierealne. Aby wyegzekwować przestrzeganie przepisów, drektor szkoły musiałby znać normy żywieniowe i regularnie wizytować szkolne sklepiki. – Ja nie jestem w stanie tego zrobić, bo się na tym nie znam – stwierdza wprost dyrektor jednej z gdańskich placówek. I dodaje: – Myślę, że 90 proc. dyrektorów w obawie przed kłopotami zrezygnuje ze sklepików.
Przeciwnikami nowej regulacji są również ajenci. W ich opinii nowe przepisy wypaczają sens funkcjonowania sklepików szkolnych. Tego typu punkty są bowiem miejscem, gdzie można kupić sok czy szybką przekąskę, a nie odpowiednikiem szkolnej stołówki. Sprzedający boją się również, że nie będą w stanie sprzedawać "zdrowych" produktów w takiej ilości, aby się nie psuły i aby przyniosiły jakiekolwiek zyski.
Czas pokaże, czy rzeczywiście sklepiki szkolne znikną lub wprowadzą wysokie ceny. Rozporządzenie ministra stawia ajentom szkolnych sklepików wysokie wymagania, jednak nie są to postulaty niemożliwe do zrealizowania.
Byłoby wspaniale, gdyby równocześnie z zakazem sprzedawania i serwowania śmieciowego jedzenia rząd zdołał zrealizować plan uruchomienia szkolnych gabinetów. Te dwa komplementarne wobec siebie rozwiązania pozwoliłyby na bardziej skuteczną profilaktykę próchnicy u dzieci. Sam zakaz – aczkolwiek jest krokiem w dobrym kierunku – raczej nie wpłynie na poprawę stanu uzębienia najmłodszych Polaków.
B.Sz.
POWIĄZANE ARTYKUŁY
Posłowie Czesław Hoc i Marek Gróbarczyk skierowali do ministerstwa zdrowia interpelację, w której pytają o stan realizacji jednej z obietnic wyborczych Koalicji Obywatelskiej, czyli wprowadzenie bonu na profilaktykę i leczenie stomatologiczne dla dzi...
Władze Dzierżoniowa poinformowały, że z bezpłatnej opieki stomatologicznej w gabinetach zlokalizowanych w szkołach uczniowie będą mogli korzystać także w lipcu i sierpniu. Jak podkreślono, to możliwość nadrobienia zaległości, jakie mogły się pojawić...
Lubelski oddział wojewódzki NFZ-u znalazł dentystów chętnych do udzielania świadczeń ogólnostomatologicznych w gabinecie szkolnym na obszarze gminy Puławy i gminy Lublin. Jak poinformowano na stronie internetowej lubelskiego NFZ-u, udało się rozstrz...