NFZ: Różnica pomiędzy kontrolą a „wizytacją”

NFZ może nasz gabinet skontrolować (po uprzedniej awizacji) lub „wizytować” (bez ostrzeżenia).

Jaka jest różnica? Dokładnie nie wiadomo. No może poza tym, że „wizytacja” obejmuje także sprawdzenie placówki medycznej w trakcie procedury konkursowej, podczas gdy kontrola dotyczy wykonywania już zawartej umowy z Funduszem.

Sprawę, nie tylko od strony semantycznej, opisuje portal rynekzdrowia.pl

Rzecz miała swoją praprzyczynę w marcu br. w jednej z placówek w Krakowie, gdzie kontrolujących nocną i świąteczną opiekę medyczną urzędników NFZ pogonił pełnomocnik medycznej spółki świadczącej takie usługi. Wybuchła awantura z interwencją policji włącznie.

Jak opisuje portal, kontrola trwała skromne 4,5 godziny (co widocznie zdenerwowało pełnomocnika), ale potem zaowocowało dokładną (już) kontrolą, w wyniku której placówka została ukarana. Spółka nie miała wyjścia – przeprosiła i grzecznie zapłaciła karę.

Oczywiście, nic nie usprawiedliwia gburowatego potraktowania urzędników NFZ, ale niespodziewana, kilkugodzinna, kontrola (pardon „wizytacja” – przyp. red.) może skutecznie zdezorganizować pracę każdej placówki, nie tylko medycznej.

I tu zaczyna się prawnicza dyskusja o różnicy pomiędzy kontrolą a „wizytacją”. Nas jakoś najbardziej przekonał głos byłego ministra zdrowia Marka Balickiego (obecnie dyrektora Szpitala Wolskiego), który swego czasu Rynkowi Zdrowia powiedział, że „w przepisach nic takiego jak wizytacja nie istnieje”.

Jak nam powiedział Andrzej Cisło z NIL, pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w tej sprawie wypowiedziało się już wcześniej Ministerstwo Zdrowia, a to ono sprawuje nadzór nad NFZ w zakresie legalności działania Funduszu – ZOBACZ

– Pismo jest z 2010 r. – mówi Andrzej. – Roma locuta causa finita – Rzym się wypowiedział, sprawa zakończona. No tylko niektórzy nie bardzo chcą się do tego dostosować – dodaje.

Więcej na ten temat na stronie rynekzdrowia.pl, ale my już wszystkich kolegów ostrzegamy.

Do Twojego gabinetu, oprócz pacjenta bólowego, może niespodziewanie wtargnąć również urzędnik NFZ z „wizytacją”. Możesz oczywiście takiego wizytatora nie przyjąć, ale musisz liczyć się z konsekwencjami w postaci chociażby co najmniej drobiazgowej (już) kontroli realizacji kontraktu z NFZ.

Występująca w tym przypadku kolizja przepisów prawnych daje asumpt do wytoczenia funduszowi sprawy sądowej (których większość NFZ ponoć przegrywa), ale czy każda praktyka będzie miała na to czas i pieniądze? Większość ponoć kuli uszy po sobie i grzecznie płaci kary za odmowę przyjęcia „wizytatorów”.

tch