Dentonet
BLOGOSFERA
BLOGOSFERA
E-mail

Dlaczego w stomatologii weterynaryjnej nie „walczymy” o każdy ząb?

0 Komentarze | Publikacja:
Poleć artykuł Drukuj artykuł Wielkość czcionki - +
Dlaczego w stomatologii weterynaryjnej nie „walczymy” o każdy ząb?

Dlaczego w stomatologii weterynaryjnej nie „walczymy” o każdy ząb?

Lekarze dentyści wykorzystują wszelkie możliwe metody leczenia, aby unikać ekstrakcji zębów. Pacjenci są zdeterminowani, aby zachować swoje zęby jak najdłużej. Jest to spowodowane bardzo wieloma przyczynami. Czy w stomatologii weterynaryjnej postępujemy tak samo? Otóż nie!

Dlaczego tak chętnie usuwamy zęby u psów i kotów, skoro możemy wykonywać skomplikowane zabiegi periodontologiczne, leczenie ortodontyczne czy endodontyczne?

Jedną z najczęstszych chorób jamy ustnej i prawdziwą plagą u małych psów jest choroba przyzębia, zwierzęta nawet te bardzo zadbane, z dostępem do opieki medycznej trafiają do gabinetu z zaawansowaną postacią choroby. Wówczas jedynym wyjściem jest ekstrakcja zębów lub długie i trudne leczenie periodontologiczne np. sterowana regeneracja kości preparatami kościozastępczymi. Leczenie, zwłaszcza gdy choroba obejmuje całe uzębienie, wymaga kilku znieczuleń ogólnych, regularnych kontroli radiologicznych (które również odbywają się w narkozie). W wielu przypadkach są to zwierzęta starsze i obciążone chorobami ogólnoustrojowymi. Dlatego nierzadko lepszym rozwiązaniem jest usunięcie takich zębów, wyeliminowanie bólu i stanu zapalnego podczas jednego zabiegu.

Dodatkowym aspektem, który należy wziąć pod uwagę przy leczeniu choroby przyzębia, jest brak higieny jamy ustnej. Niewielu właścicieli decyduje się na szczotkowanie zębów swoim pupilom, nie zawsze są w stanie robić to dokładnie, ze względu na swoje umiejętności oraz temperament zwierzęcia. Jest to kolejny argument, który zazwyczaj przemawia za usunięciem zęba.

Kolejnym przykładem gdy nie toczymy heroicznej walki o zęby, a wręcz nakłaniamy właściciela do zgody na ich ekstrakcję, jest choroba wspominana już przeze mnie na blogu, dotycząca jedynie kotów. Każdorazowo Feline Chronic Gingivitis Stomatitis (FCGS) znacznie obniża komfort zycia zwierzęcia, ale niekiedy jest naprawdę dramatyczny. Choroba ma podłoże autoimmunologiczne i polega na nadmiernej odpowiedzi układu odpornościowego, głównie na płytkę bakteryjną. Większość kotów, u których diagnozujemy problem to zwierzęta cierpiące, z powodu niewyobrażalnego bólu. Nie są w stanie pobierać i połykać pokarmu, ziewać czy dbać o okrywę włosową. Cały czas towarzyszy im ból i ogromny stan zapalny. Leczenie pacjenta to zwykle długi i skomplikowany proces. Prawie każdy przypadek tej choroby wymaga usunięcia WSZYSTKICH zębów przedtrzonowych i trzonowych, w celu przywrócenia komfortu życia. Podejrzewam, że lekarze dentyści po tej informacji spadają z krzeseł lub każą mi się popukać po głowie.

Innym doskonałym przykładem usuwania zębów, zamiast ich leczenia (które byłoby możliwe), jest ortodoncja odbarczająca. Wyobraźmy sobie psa lub kota, którego ząb wbija się w tkanki miękkie jamy ustnej z powodu nieprawidłowego ustawienia. Leczenie ortodontyczne (jest bardzo wiele typów ortodoncji stosowanej u zwierząt) trwa co najmniej kilka tygodni, wymaga zachowania odpowiedniej higieny, regularnych wizyt kontrolnych i co najmniej 2-3 krotnego znieczulenia ogólnego, generuje w związku z tym spore koszty. Czy błędem w takim przypadku jest usunięcie takiego zęba? W tym przypadku ząb można również skrócić, ale gama wad zgryzu jest znacznie bardziej szeroka.

Mój teść, lekarz dentysta z wieloletnim doświadczeniem (które gorąco pozdrawiam!), zawsze powtarza, że nawet przy znacznych brakach zębowych, warto walczyć o „niedobitki”, bo chociaż do mostu się przydadzą. U ludzi pewnie tak, w weterynarii się nie przydadzą.

Przy złamaniach zębów z ekspozycją miazgi, mamy do wyboru leczenie kanałowe (które również możemy wykonać) lub ekstrakcję zęba. Właściciel zwierzęcia zwykle dokonuje ostatecznego wyboru, często jednak namawiamy na ekstrakcję zamiast leczenia. Dlaczego? W celu skrócenia zabiegu (czasu znieczulenia) lub konieczności poddawania kolejnym znieczuleniom. Wyobraźmy sobie jamnika Fafika, w wieku 15 lat, ze znaczną niedomykalnością zastawek w sercu oraz początkami niewydolności wątroby i nerek. Fafik ma chorobę przyzębia, musimy poddać go zabiegowi stomatologicznemu (wykonać RTG całego uzębienia, zbadać jamę ustną, usunąć spory kamień nazębny, wypolerować zęby, być może również usunąć czy zrobić kiretaż), w znieczuleniu. Gdyby tego było mało Fafik ma złamany siekacz z obecnością ropnia okołowierzchołkowego. Osobiście w tym przypadku bez moralnego kaca zaproponowałabym ekstrakcję tego zęba, która wyeliminuje problem i nie spowoduje problemów funkcjonalnych.

Ludzcy pacjenci ze znacznymi brakami w uzębieniu mają problemy z pracą stawów skroniowo-żuchwowych, a w konsekwencji z ich zwyrodnieniami. Ze względu na długość życia moich podopiecznych, ten problem zwykle nie występuje.

Istnieje jeszcze cała gama innych aspektów przez które nasza decyzja dotycząca leczenia lub usunięcia zęba, jest inna niż gdybyśmy leczyli ludzi np. względy estetyczno-psychologiczne. Zwierzę nie uważa, że jest nieestetyczne, brzydkie czy nieatrakcyjne z powodu braków zębowych, nie będzie ze łzami patrzyło w lustro i nie znajdzie sobie chłopaka.

Pobieranie pokarmu dla zwierząt mięsożernych, żyjących w warunkach domowych (psy, koty, fretki) nie jest żadnym problemem, nawet w przypadku karmy suchej. Ich sekodontyczny typ uzębienia ogranicza żucie pokarmu. Inaczej jest w przypadku drapieżników dziko żyjących, dla nich kompletne uzębienia jest bardzo ważne do polowania czy „podzielenia” zdobyczy na mniejsze, łatwe do połknięcia fragmenty.

W stomatologii weterynaryjnej czasem lepiej usunąć niż leczyć, choć leczenie jest możliwe. Decyzję o długotrwałym, kosztownym leczeniu, które może zastąpić ekstrakcję zębów należy dokładnie omówić z właścicielem, tak abyśmy wspólnie podjęli tę najlepszą dla naszych podopiecznych.

Alicja Gajosz
Alicja Gajosz stomatologia weterynaryjnaW przeciwieństwie do wielu z Was Lekarzy Dentystów moimi pacjentami nie są ludzie. Ukończyłam kierunek Weterynaria w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, z tytułem lekarza weterynarii. Zajmuję się szeroko pojętą stomatologią weterynaryjną oraz chirurgią twarzowo-szczękową. Najczęściej do mojego gabinetu trafiają psy i koty, ale zdarzają się również bardziej nietypowi pacjenci. Miałam np. okazję uczestniczyć w leczeniu kanałowym złamanego kła u niedźwiedzia czy usuwać złamany ząb u skunksa. Mam nadzieję, że pokażę Wam kawałek mojej pracy, która jest moją ogromną pasją, ale często również trudnym wyzwaniem.

Stomatologia zwierząt lek. wet. Alicja Gajosz 
FB  Stomatologia zwierząt – Alicja Gajosz
strona stomatologiazwierzat.pl