Dentonet
BLOGOSFERA
BLOGOSFERA
E-mail

Gabinet stomatologiczny na porodówce

0 Komentarze | Publikacja:
Poleć artykuł Drukuj artykuł Wielkość czcionki - +
Gabinet stomatologiczny na porodówce

Gabinet stomatologiczny na porodówce

Dziś ciąg dalszy relacji z wyprawy do Essiengbot.

Razem z dr Joanną pojechaliśmy do Essiengbot w odwiedziny. Nie była to jednak tylko kurtuazyjna wizyta. Do samochodu zapakowaliśmy praktycznie całe wyposażenie gabinetu, tzn. narzędzia chirurgiczne i znieczulenia w zastrzykach.

W podróż wybraliśmy się wcześnie rano i około 15.00 byliśmy na miejscu, na szczęście bez żadnych niespodzianek, o które w Afryce nietrudno. Jeszcze tego samego dnia zabraliśmy się do pracy. Na gabinet stomatologiczny zaadaptowaliśmy salę porodową.

Do wieczora przyjęliśmy kilkunastu pacjentów i usunęliśmy kilka zębów, na leczenie kierując już do naszego gabinetu w Abong-Mbangu. Wieść o tym, że we wsi są dentyści szybko się rozeszła.

Następnego dnia na brak pacjentów nie mogliśmy narzekać. We dwoje przyjęliśmy łącznie ponad pięćdziesiąt osób. Poza usuwaniem zębów mogliśmy też czyścić je z kamienia. Przywieziony z Polski skaler był zasilany z akumulatora poprzez odpowiedni zasilacz.

Skaler z osprzętem zostawiłem siostrom, a wcześniej przeszkoliłem je, jak się nim posługiwać. Siostry dzielnie wspierały nas w medycznych działaniach – jedna z nich przez pół dnia tłumaczyła pacjentom na język francuski to, co chcieliśmy im przekazać, druga zaś, co jakiś czas,„przymuszała” nas do przerwy, przynajmniej na kęs doskonałego placka. W ramach profilaktyki, w szkole przeprowadziliśmy prelekcje na temat jak używać szczoteczek do zębów i co to takiego próchnica. Mogliśmy też rozdać dzieciakom pasty i szczoteczki, które miałem ze sobą dzięki uprzejmości ludzi dobrej woli. Niestety, pomimo naszych dobrych uśmiechów, na pytanie skierowane do dzieci: „Czym zajmują się dentyści?”, była tylko jedna odpowiedź – WYRYWANIEM ZĘBÓW!

Podbudowało nas jedynie to, że pomimo takiego nastawienia, duża ich grupa przyszła do nas na kontrolę zupełnie z własnej woli. Z Essiengbot wracaliśmy z poczuciem dobrze wypełnionej misji. Zmęczeni, ale podbudowani tym, że jednak nie jesteśmy tacy straszni. Jeżeli tylko Bóg pozwoli, zawitamy tam jeszcze