Dentonet
LEKARZ
E-mail
WYBIERZ KATEGORIĘ
Aktualności
Prawo i finanse
Praca w gabinecie
Student
Edukacja i technologie
Medycyna

Polubmy poniedziałki

Publikacja:
Polubmy poniedziałki

Polubmy poniedziałki

W nie najlepszej sytuacji są osoby, które twierdzą: „Robię swoje, potem wracam do domu i zapominam o wszystkim”. Oznacza to, że miejsce pracy nie jest dla nich miejscem, w którym lubią być. Przez jakiś czas można tak żyć (szczególnie, kiedy sytuacja materialna nas do tego zmusza), jednak po jakimś czasie nuda i frustracja uderzą ze zdwojoną siłą. Do ciągle nielicznego grona szczęśliwców należą osoby, które mogą łączyć pracę zawodową z życiową pasją i nie porzuciłyby jej, nawet gdyby trafiły „szóstkę” w Totolotka.

Co jednak mają zrobić ci, którzy nie cierpią swojej pracy? Po pierwsze – warto sobie zadać pytanie, czy to wynika z rutyny i przyzwyczajenia (robienia wszystkiego od lat w taki sam sposób), nie stawiania sobie nowych celów i wyzwań, czy może z lęku przed zmianami? Człowiek zachowuje się wtedy trochę jak ryba, która płynie z prądem, od czasu do czasu machając ogonkiem, jednak – choć daje jej to poczucie bezpieczeństwa, raczej nie ma co liczyć, że coś fascynującego zdarzy się po drodze. Jak to zmienić? Trzeba zacząć od siebie. Dobrze zastanowić się na początku, czy nie mamy jakiś talentów, zdolności, czy umiejętności, które "leżą odłogiem”, a my z nich nie korzystamy. Przykład? Młoda anglistka, lubiąca rysować, postanowiła wykorzystać to na swoich lekcjach. Zamiast żmudnie wypisywać tłumaczenia słówek na tablicy – rysowała przy nich śmieszne obrazki. Uczniów bawiła ta innowacja, dzięki czemu łatwiej zapamiętywali nowe treści. Nie od razu potrzeba rewolucji – czasem nawet drobne zmiany mogą uczynić naszą pracę przyjemniejszą.

Niektórzy od dziecka przejawiają jakiś konkretny talent i potrafią o nim przekonać innych. Co może jednak zrobić niespełniony artysta, który za namową rodziców skończył stomatologię, „bo to dobrze płatny zawód”? I od lat męczy się w swojej pracy, marząc, by jak najszybciej z niej wyjść? To jest już prawdziwy problem, a sytuacja wymaga zmiany. Jednak wtedy natychmiast pojawiają się dwie obawy: „Już za późno, żeby wszystko zacząć od nowa” oraz: „Nie stać mnie na to”. Oczywiście nie ma sensu rzucać się na głęboką wodę bez zabezpieczenia, ale zmian można dokonać metodą małych kroków.

Na wstępie można podjąć szkolenie lub studia podyplomowe w interesującej nas dziedzinie. W następnej kolejności ograniczyć obecną pracę np. do czterech dni w tygodniu, a czas wolny wykorzystać na naukę. A wtedy przekonamy się, czy nasz wewnętrzny dyskomfort rzeczywiście jest spowodowany „byciem nie na swoim miejscu”, czy raczej życiowym kryzysem. Może się też okazać, że zawodowe frustracje są tylko „tematem zastępczym”, a prawdziwym problemem jest rozczarowanie własnym życiem (kryzysem w małżeństwie, samotnością, problemami z dziećmi, czy niezadowoleniem ze swojego wyglądu).Wtedy zmian trzeba dokonać na innym poziomie.

Jeśli jednak doszliśmy do przekonania, że obecna praca jest pomyłką i marzymy o zmianie zawodu, dobrze, abyśmy zrobili to metodą małych kroków:

Odkryjmy swoją prawdziwą pasję
Jeśli już zmieniać zawód, to nie na gorszy lub podobnie nudny. Jak odkryć ten „lepszy”? Pomyślmy, o czym marzyliśmy w dzieciństwie lub kończąc szkołę. A gdyby zamknięto nas na noc w księgarni, w jakim dziale byśmy się zatrzymali, czytając do rana? I gdyby w każdej pracy płacono nam tyle samo, to jaki zawód byśmy wybrali? W jakiej dziedzinie najłatwiej przychodzi nam zapamiętywanie nowych faktów? Jakie hobby odkładamy „na emeryturę”?

Nawiążmy nowe kontakty
W takich sytuacjach raczej nie ma co liczyć na pomoc rodziny, czy domowników czyli osób najbardziej zainteresowanych tym, aby wszystko pozostało jak dawniej. Tego typu zmiany uderzają także w ich poczucie bezpieczeństwa. Dobrze poszukać kontaktu z ludźmi, którzy są w swojej pracy pasjonatami, nie boją się podejmowania ryzyka.

Nazwijmy swój problem
Dobrze podjąć refleksję, czy brak satysfakcji zawodowej to sprawa samej pracy czy raczej firmy, w której pracujemy. Może wcale nie trzeba zmieniać zawodu, a jedynie miejsce pracy?

Określmy, na czym nam zależy
Zastanówmy się, co dla nas liczy się najbardziej: wysokie zarobki i prestiż stanowiska, samodzielność (wolimy zarządzać niż być zarządzanym), misja nadająca sens naszej pracy, osiągnięcie specjalizacji w jakiejś dziedzinie, twórczość (wykorzystanie naszych talentów i pomysłów), czy może poczucie przynależności? Jeśli uda nam się sprecyzować oczekiwania, wtedy warto zastanowić się, czy nasza wymarzona praca rzeczywiście je spełnia i w jakim stopniu.

Nie porzucajmy od razu dotychczasowej pracy
Nie jest dobrze porzucać pracę, jeśli nie mamy nowej lub może być ona niepewna. Najpierw lepiej jest ograniczyć czas obecnej pracy, by podjąć kroki w nowej dziedzinie lub założyć własną działalność.

Zbierzmy fundusze „na czarną godzinę”
Wyznaczmy sobie czas, np. 3 lat, na osiągnięcie wymarzonej pracy. A ten okres przeznaczmy na planowanie, doszkolenie się i zebranie funduszy na realizację planów.

Zaproponujmy zmiany
A może w ramach naszej firmy jest stanowisko, gdzie moglibyśmy realizować się lepiej?
Poziome przesunięcia są często możliwe, ponieważ firmom zależy na zatrzymaniu dobrego pracownika.

Popracujmy nad relacjami
Często to kiepskie relacje z innymi pracownikami tak dają nam się we znaki, że kwestionujemy sens całej pracy. Warto wtedy raczej nad nimi popracować, niż rzucać wszystko. Porozmawiajmy o tym z osobami, do których mamy zaufanie. Zastanówmy się razem, co można zrobić, by praca z pozostałym zespołem układała się harmonijnie. Zmian najlepiej dokonywać, zaczynając od siebie…

Walczmy do końca
Możemy popatrzeć na sportowców – czasem potrzeba wielu lat treningów i samozaparcia, prób i błędów, by stanąć na podium. Bardzo podobnie jest w naszej pracy zawodowej – do wymarzonego celu nie dojdziemy od razu. Bez walki nie ma zwycięstwa.

oprac. B.Z. na podst. Psychologies