Dentonet
BLOGOSFERA
BLOGOSFERA
E-mail

Ośrodek zdrowia bez prądu i wody

0 Komentarze | Publikacja:
Poleć artykuł Drukuj artykuł Wielkość czcionki - +
Ośrodek zdrowia bez prądu i wody

Ośrodek zdrowia bez prądu i wody

Stomatologia w Kamerunie nie jest mocną stroną opieki medycznej. Dostęp do dentystów jest bardzo ograniczony. Ludzie korzystają z usług „wyrywaczy zębów” lub leczą się „naturalnymi” metodami, których naturalność polega na stosowaniu czarów w celu uśmierzenia bólu zębów. Takie metody są wykorzystywane w leczeniu też innych chorób, które dziesiątkują ludność tej części Afryki.

Malaria, cholera, AIDS i wiele innych chorób dotyka również dzieci, które system społeczny umieszcza w hierarchii pomiędzy kozą a psem. Tylko niektórzy rodzice dbają o ich leczenie.

Przeważnie jednak nie mają chęci na przyprowadzenie potomstwa do lekarza. Często też nie stać ich na pokonanie wielu kilometrów, poświęcenie kilku dni i opłacenie nie tylko wizyt lekarskich i leków, ale i takich wydatków jak noclegi i jedzenie.

O wizytach u stomatologa w takich warunkach można zapomnieć! W Polsce istnieje problem z uzębieniem dzieci mieszkających na wsiach, w Kamerunie, gdzie dostęp do lekarza stomatologa jest tak trudny, to już nie problem – nie wiem, jakim słowem można się w takim przypadku posłużyć. W takie właśnie miejsce zostałem posłany, aby służyć innym swoją pomocą. Aby służyć ubogim, dać im to co mogę – siebie.

W czasie pierwszej wizyty odwiedziłem między innymi polską misję w Essiengbot. Pracują tam siostry ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej, które oprócz szkoły i przedszkola, prowadzą ośrodek zdrowia; dwie z nich to pielęgniarki.

Do miejsca tego w czasie pory deszczowej niezwykle trudno jest dojechać samochodem. Nie ma tam oczywiście prądu – generator w misji włączany jest na trzy godziny dziennie.

Woda to deszczówka, łapana w porze deszczowej do dużych zbiorników i potem przez kilka miesięcy wykorzystywana również do gotowania i picia. W takich warunkach siostra Gracjana i Annuncjata stworzyły doskonale funkcjonującą przychodnię.

Jest tam porodówka z dwoma łóżkami, sala poporodowa, sale obserwacyjne, przestronna sala zabiegowa i pokoje konsultacyjne. Poza odbieraniem porodów leczy się tam również chore dzieci i chorych na AIDS, choć najczęściej ci drudzy umierają.

Do tego miejsca schodzą się ludzie z odległych nawet o 80 kilometrów wiosek. Czasem któraś z sióstr jedzie na tydzień czy dwa w teren – szczepi dzieci, prowadzi akcje profilaktyczne. Patrząc na tę pracę, zupełnie innego wymiaru nabiera określenie „służba zdrowia”. Bez prądu (lodówki ze szczepionkami zasilane są albo gazem z butli, albo benzyną), wody, narażone na choroby, zależne od darczyńców, siostry są w stanie codziennie stawiać czoła nieuleczalnym chorobom ich podopiecznych i być z nimi. Są też radosne chwile. Z siostrą Annuncjatą poprzednio widziałem się w sierpniu tego roku. Była na urlopie w Polsce (misjonarz ma trzy miesiące urlopu – raz na 2-3 lata. W czasie jego trwania 5-6 niedziel poświęca na głoszenie homilii na temat misji i zbieranie funduszy na działalność). „Koniecznie – powiedziała – musisz do nas przyjechać leczyć zęby.” To ziściło się szybciej niż się spodziewałem….

Relacja z wizyty w Essiengbot już za tydzień, w kolejnym wpisie Dentysty w Afryce.